Za nami 14. seria spotkań w PKO BP Ekstraklasie. Jak zawsze mamy do analizy jedną wybraną sytuację pod kątem decyzji sędziowskich. Tym razem wybraliśmy spotkanie pomiędzy Rakowem Częstochowa a Zagłębiem Lubin. W 8. minucie doszło do starcia John’ego Yeboaha z Mikkelem Kirkeskovem. Czy arbiter powinien pokazać obrońcy Zagłębia czerwoną kartkę? Analizuje Tomasz Mikulski, Przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN.
OPIS SYTUACJI
Dwójkowa akcja drużyny Rakowa. Zawodnik nr 20 zagrywa piłkę do odwróconego tyłem do bramki rywali napastnika nr 11, który odgrywa ją błyskawicznie lewą nogą. Ułamek sekundy później zostaje zaatakowany z tyłu w prawą nogę przez obrońcę Zagłębia nr 3 i upada. Piłka ponownie trafia do napastnika Rakowa, który kontynuuje akcję. Sędzia gry nie przerywa.
Napastnik podaje piłkę na wolne pole, ale tam nie ma już sfaulowanego współpartnera. Piłka wychodzi poza boisko. Poszkodowany zawodnik Rakowa zwija się z bólu. Przez dłuższy czas udzielana jest mu pomoc medyczna. W tym czasie VAR analizuje sytuację, ale nie interweniuje. Czy słusznie?
Materiał dzięki uprzejmości Canal+
ANALIZA ZDARZENIA
Kluczem do odpowiedzi jest ocena powagi przewinienia. Jakie ono było? Nieostrożne, nierozważne czy należy je ocenić jako poważny rażący faul, czyli taki, który narażał przeciwnika na odniesienie poważnej kontuzji.
Obraz pokazuje dokładnie:
– atak jest przeprowadzony korkami z tyłu;
– punkt kontaktu jest wysoko: w okolicach ścięgna Achillesa.
Faulowany „nie miał jak się obronić”. Nie mógł minimalizować skutków. Ścięgno Achillesa to miejsce szczególnie wrażliwe na poważne urazy. Nie jest chronione ochraniaczami, jak np. goleń zawodnika. To oznacza, że dynamika ataku i jego impet nie muszą być duże, aby spowodować poważną kontuzję. Co gorsza, trudno tu znaleźć usprawiedliwienie dla obrońcy Zagłębia, jak choćby próba zagrania piłki.
OSTATECZNA PRAWIDŁOWA DECYZJA
Wszystko to w oczywisty sposób wskazuje, że mamy do czynienia z poważnym rażącym faulem. Dlatego decyzja mogła być tylko jedna: czerwona kartka dla obrońcy Zagłębia. To, że noga poszkodowanego nie była zakotwiczona, ograniczyło skutek ataku, ale nie wpłynęło na jego kwalifikację.
Fakt, że sędzia nie dostrzegł przewinienia, to tzw. „missed incident” – jego wzrok najprawdopodobniej przeniósł się za szybko odegraną piłką. To w sposób szczególny zobowiązuje VAR do starannej analizy sytuacji.
W tym przypadku wszystko skończyło się szczęśliwie dla poszkodowanego. Pamiętajmy jednak, że troska o ochronę zdrowia zawodników to jeden z najważniejszych (obok troski o wizerunek i integralność zawodów) – o ile nie najważniejszy – obowiązek sędziów. Nie szukajmy okoliczności łagodzących w takich sytuacjach.